słowem znużony
od myśli
po szept
słowa
od ciszy
po krzyk
słowa
od świtu
po zmrok
i nocą
babel
babel
babel
zamęt
wierzący
w wymysły
absurd
sięgający
nieba
coraz
częściej
słowem
znużony
milczę
jarowit
słowem znużony
od myśli
po szept
słowa
od ciszy
po krzyk
słowa
od świtu
po zmrok
i nocą
babel
babel
babel
zamęt
wierzący
w wymysły
absurd
sięgający
nieba
coraz
częściej
słowem
znużony
milczę
jarowit
po trzykroć
odrzuciłem propozycję
nie zawisnę wśród listowia
na parkowej gałęzi w alei
przyjemniej z takimi
którzy nie pragną zachybotać
niż z tymi co wzdychają
za rozgłosem
odmawiam zaszczytu
i napawam się chwilą
doznając artystycznej
nirwany
nie dla mnie pohybel
nie zadyndam na drzewie
nie zbutwieję
jarowit
z plaży
przybyłem z przyszłości
z głębi zasiedlonego lądu
spaceruję wzdłuż granicy
dopełniających się
światów
pramatka przyjmuje
z takim samym szumem
z jakim zetknęło się
wypełzające z toni
życie
i od zarania
wraz z podmuchami bryzy
i z falą pędzącą po fali
zaciera wszelkie ślady
na piasku
jarowit
światło
oko wychwytujące
tylko to co pragnie
dostrzec
ucho rejestrujące
jedynie przyjemne
dźwięki
język używany
wyłącznie dla własnych
potrzeb
niełatwo uwierzyć
że ułomności są darem
z niebios
jarowit
szyderca
dla większości
wie o wiele
za wiele
dla pozostałych
jak gdyby przymało
co nieco
udaje mniej bystrego
aniżeli jest
w istocie
wyznaje przy tym
niewygodne prawdy
leżące gdzieś pośrodku
smaga biczem tych co powożą
i takich którzy pełzają
pod wozem
jarowit